Polskie Towarzystwo Informatyczne
NUMER ARCHIWALNY:     191 / XXI | kwiecień 2002
Archiwum
Menu chronologiczne Menu tematyczne


Polskie Towarzystwo Informatyczne

Od Redakcji: W grudniu 2001 współpracę z Biuletynem rozpoczął kol. Andrzej Pilaszek. Po jesiennych spotkaniach PTI w Mrągowie dzielił się z Czytelnikami wynikam mrą-gowskich dyskusji ("Sami swoi w Mrągowie") oraz własnymi przemyśleniami na temat pogarszającej się kondycji polskiej informatyki Dziś drukujemy trzecią część Jego wypowiedzi. Autor liczy na odzew Czytelników (apiapi@wp.pl), także na łamach Biuletynu. Komentarzem niech będzie skrót podsumowania raportu DiS, poświęconego rynkowi usług informatycznych i oprogramowania w Polsce, pióra Andrzeja Dyżewskiego. Raport zawiera próbę ich oceny opartą na analizie trendów wieloletnich, z uwzględnieniem wstępnych wyników sektora informatyki w Polsce w 2001 roku. Pełna wersja podsumowania raportu znajduje się pod adresem www.pti.org.pl.

Czy skrzydła chronią przed chłostą?

Dwa miesiące temu napisałem coś, co można by nazwać „domniemaną listą nieszczęść polskiej informatyki''. Jak być może pamiętacie, nie powstała ona w wyniku moich dogłębnych badań, lecz jako zbiór udzielanych na gorąco wypowiedzi Koleżanek i Kolegów Informatyków. Wypowiedzi być może wcześniej przemyślanych przez Autorów, ale nie ma na to gwarancji. Rola, którą wypełniałem w tym artykule, była dość skromna, choć od dawna znana: posłaniec przynoszący złe wieści.

Powtarzając w skrócie, zła wieść była taka, że przytłaczającą większość powodów ograniczających sukcesy naszego zawodu, leży zupełnie poza naszą kontrolą (decydenci, użytkownicy, polityka, niewiedza....). Co robić, większość wskazująca na takie wyjaśnienie była przytłaczająca, a do tego poparta milczącą zgodą Szanownych Czytelników. Należało ją dostarczyć, i czekać z nadzieję, że chłosta dla posłańca będzie łagodna, a jeszcze lepiej wirtualna.

Powie ktoś: ale nie jest łatwo godzić się z tak srogim losem. Cóż więc? Można by jeszcze szukać nadziei rozciągając temat w czasie i przestrzeni: a jak to było przed wojną? a czy tak będzie też i za 100 lat? a czy tak samo jest w Ameryce? (oczywiście z rozbiciem na Północną i Południową zostawiając Środkową na deser). Jako finał, połączenie wymiarów czasu i przestrzeni: na co możemy liczyć w tej kwestii, gdy już przyjmie nas Unia Europejska.

Można by też zakwestionować założenia. Jedna z Koleżanek w Mrągowie powiedziała: „a w mojej firmie informatyka naprawdę rozwija się pomyślnie". Mnie to cieszy, chyba wcale nie mniej niż ją i według biblijnych standardów jakości mogłoby wystarczyć. Ale czy wystarcza dziś? A czy wystarczy pojutrze? Nie wejdę w te wątki. Skoro wszystko jest poza naszą kontrolą w rękach „decydentów", to na grożącą nam niedolę możemy tylko smutno i bez nadziei patrzeć. Tak, jak patrzymy stojąc na pustym peronie na pociąg, który nam uciekł. Zakończę więc tę symulowaną dyskusję, w której od spotkania w Mrągowie, nikt oprócz mnie się nie wypowiada. Jednak lepiej się nam po prostu rozmawia, niż pisze.

Teraz coś już tylko dodam od siebie.

Zastanawia mnie jak to jest, że nikogo (nawet najgorszych „nierozumnych decydentów") nie trzeba przekonywać, że arkusz kalkulacyjny jest lepszy niż kalkulator, a edytor tekstów lepszy od maszyny do pisania. Do tego stopnia, że nie żal im pieniędzy na zakup prywatnego komputera, ani trudu na wgranie sobie darmowej, pirackiej kopii ofisa*.

Drugie ćwiczenie, które sobie czasem zadaję jest wcale nie informatyczne tylko językowe. (Zwrócił mi na nie kiedyś uwagę Tadzio Browarek - dziękuję!). Spróbujmy przetłumaczyć na angielski proste zdanie: Pociąg mi uciekł. Zrobienie tego dosłownie The train ran away from me da efekt tyleż zabawny, co trudny do zinterpretowania w tym języku. Ponieważ smutny Anglik stojący na pustym peronie powie raczej: / missed the train. To nie pociąg uciekł, to ja się spóźniłem.

Na szczęście do wielu interesujących miejsc są połączenia lotnicze, i czasem nawet udaje się być na miejscu przed tym pociągiem, co tak bezczelnie uciekał.

Andrzej Pilaszek

*) Na marginesie, często oczekiwane korzyści z pakietu biurowego nie motywują aż tak silnie, żeby chciało się zdobyć też darmową ale legalną kopię starofi-sa. Obserwacja ta pozwoliła sformułować tzw. Pierwszą Hipotezę Pilaszka: Średnia bezwzględna wartość oczekiwana oczekiwanych korzyści z narzędzi informatycznych jest większa niż bezwzględna wartość nakładów niezbędnych dla użycia tych narzędzi w sposób urągający przyzwoitości, ale mniejsza niż bezwzględna wartość nakładów niezbędnych dla użycia tych narzędzi w należyty sposób.

Archiwum PTI Ewa Łukasik ( elukasik@cs.put.poznan.pl) Grzegorz Przybył ( grzegorz.przybyl@wp.pl ) www.pti.org.pl Kontakt PTI ( pti@pti.org.pl )
Tutorial


Tutorial

Wyszukiwanie

Całość
tylko prodialog
tylko biuletyny
tylko konferencje
tylko multimedia
tylko sprawozdania
tylko uchwały
tylko zawody
tylko zjazdy
pozostałe treści

Rodzaj przeszukiwania
Słowa kluczowe
Pełen tekst

pelen zakres dat
ograniczony zakres
od:

do:




Kontakty

Instytut Informatyki

Polskie Towarzystwo Informatyczne

Nasz Skrzynka Pocztowa

+ - D A