Zaczęło się w Mrągowie
Zaczęło się dość niewinnie, od refleksji, że
przyjeżdżam do Mrągowa przede wszystkim po to, żeby spotkać się z ludźmi,
których znam, cenię, lubię (wierzę, że ze wzajemnością). Te kontakty to wielka
wartość i gdyby nie one, nie wiem, czy jechałbym do Mrągowa jedenasty raz pod
rząd. l od drugiej refleksji, że jeśli uda się taką wartość dzielić, to pobyt w
Mrągowie będzie dla nas wszystkich atrakcyjniejszy.
Wspaniale byłoby, gdyby wszyscy goście imprezy znali
się nawzajem, ale to się nie uda zrobić łatwo, wiec zaczęliśmy skromniej. W
wolnych chwilach spotykamy się w mniejszych grupach i poznajemy się nawzajem z
innymi uczestnikami grupy.
Oczywiście, oprócz idei towarzyskiej, spotkanie musi
mieć powód, a przynajmniej pretekst. Jako powód zaproponowałem wymianę poglądów
na temat: „Co ogranicza zastosowanie informatyki w mojej branży?"
Rezultat podwójnie mnie ucieszył:
Po pierwsze, spotkania się udały, było miło, na trzy
spotkania przyszło w sumie ponad 30 gości, a Piotrek Fuglewicz proponuje
powtórzenie na przyszłorocznych Jesiennych Spotkaniach w
Mrągowie.
Po drugie, temat okazał się ważny, większość
uczestników miała podobne niepokoje, a liczba możliwych wyjaśnień przeszła moje
oczekiwania. Myślę, że Biuletyn PTI będzie doskonałym miejscem do
upowszechnienia tego dorobku, który prawdopodobnie przekroczy ramy krótkiej
relacji ze spotkań „Sami swoi". Wróćmy więc najpierw do relacji z Mrągowa, a
potem zajmiemy się poważniej rozterkami informatycznymi.
Hasłem spotkań było: „W Mrągowie Sami Swoi", a
istotnym elementem planu było przedstawienie się pozostałym przez każdego z
uczestników. Obawiałem się bardzo, że będzie trudno, że nikt nic o sobie nie
zechce mówić. Z radością informuję, że bardzo się myliłem - usłyszeliśmy wiele
fascynujących opowieści o zawodowych losach informatycznych, lub prowadzących do
informatyki z dość odległych specjalności. Ale o nich ani słowa więcej, nie były
dla prasy, tylko dla obecnych tam i wtedy Koleżanek i Kolegów. Kto chce więcej
wiedzieć o tych wspaniałych ludziach, musi zawczasu zarezerwować miejsce na
spotkaniach „W Mrągowie Sami Swoi 2002".
Podzielę się tylko rezultatem statystycznym, bo chyba
ciekawy: Otóż znacząca część obecnych Informatyków zaczynała od
programowania. Dziś już dawno nie programuje, raczej o czymś decyduje. Ale
tęskni za programowaniem! Czasu mieliśmy niewiele (Piotr tak zapełnił program
poważnymi rzeczami), więc nie udało się pogłębić tematu: czy to nostalgia za
wcześniejszymi fazami wciąż trwającej młodości, czy też te obecne, poważne
zajęcia takie dokuczliwe? Może za rok uda się do tego powrócić...
Druga ciekawa rzecz: prawie nikt nie upatrywał
przyczyny ograniczeń stosowania informatyki w braku pieniędzy. Moim zdaniem
bardzo słusznie, bo pieniędzy na świecie jest bardzo dużo i każdą inwestycję
można sfinansować kredytem, jeśli tylko potrafimy przekonać świat, że uzyskamy z
niej więcej niż pożyczone pieniądze z należnymi odsetkami.
Powtórzyłem tę oczywistość, bo w niej występuje
przyczyna mojego niepokoju - widać trudno ostatnio przekonać świat, że wydatki
na informatykę zwracają się. Gdzie więc jest problem? Nie mam jeszcze pewności
gdzie, ale mam pewność, że problem jest. Popatrzmy uważnie: informatyka obiecuje
przedsiębiorstwom i organizacjom możliwość redukcji kosztów, wzrost wydajności
pracy, wzrost jakości, a przez to wszystko poprawę konkurencyjności i wyników
ekonomicznych. Jako informatyk wierzę głęboko, że te obietnice mają pełne
pokrycie w możliwościach technicznych.
A co widzimy: wiele gałęzi gospodarki znalazło się na
skraju recesji (lub już w nią weszło). W takim razie informatyka powinna
ROZKWITAĆ, bo wszyscy dramatycznie potrzebują redukcji kosztów, wzrostu
wydajności itd... l co: zamiast rozkwitać informatyka idzie pod wodę na czele
stawki. Kiepskie wyniki firm informatycznych napędzają załamania giełdowe. Coś
się ewidentnie nie zgadza, l stąd mój niepokój. A jeszcze konkretniej, nie jest
to niepokój o losy świata, ani czysto intelektualne wyzwanie podjęte przez Umysł
wobec Nieznanego. Ja przez całe swoje życie zawodowe „żyłem z
informatyki" i taki był mój plan na resztę życia. W obecnej sytuacji trudno
więc nie pytać: co ogranicza zastosowania informatyki?
Pytaliśmy się o to nawzajem w Mrągowie i odpowiedzi
sypały się jak z rękawa. Dreszczyk emocji mnie przechodzi, gdy pomyślę, ile
jeszcze mogę się dowiedzieć pytając wszystkich czytelników tego Biuletynu.
(Jeśli ktoś ma ochotę napisać coś, to bardzo proszę, albo do Redakcji Biuletynu,
albo do mnie - mój adres apiaipi@wp.pl) Żeby nie psuć Wam przyjemności
zastanawiania się, dopiero w przyszłym miesiącu opublikujemy nasze mrągow-skie
pomysły.
l jeszcze jedno: jeśli zechcecie dyskusję na ten
temat podjąć, to może będziemy ją rozwijać tak, aby pewne podsumowanie mogło
trafić na 3. Kongres Informatyki Polskiej, w grudniu 2002. Myślę, że temat
pasuje do jednego z głównych nurtów kongresu, którym są gospodarcze aspekty i
uwarunkowania informatyki w Polsce.
Oczywiście, szczególnie w kontekście Kongresu, nie
musimy i nie powinniśmy zatrzymać się na etapie identyfikacji ograniczeń. To, co
jest jeszcze ważniejsze, to odpowiedzi na pytania: Co możemy zrobić, aby
ograniczenia zastosowań informatyki usuwać? Co możemy zrobić, aby korzyści
osiągane z zastosowań informatyki rosły szybciej niż nakłady na nią? Wierzę, że
jako informatycy będziemy mieli tu sporo do powiedzenia.
Andrzej Pilaszek