Polskie Towarzystwo Informatyczne
NUMER ARCHIWALNY:     8 / 50 rok V | sierpień 1986
Archiwum
Menu chronologiczne Menu tematyczne


Polskie Towarzystwo Informatyczne

List z Londynu

 

 

Fotografowany ze wszystkich stron posążek Erosa wrócił na Piccadilly Circus. Jednym z ostatnich pociągnięć rozwiązanego przez Parlament Zarządu Wielkiego Londynu była próba usprawnienia ruchu na tym skrzyżowaniu głównych arterii wiktoriańskiej stolicy. Przy okazji mocno nadżarty przez spaliny posążek poszedł do odświeżenia. Przesunięto wysepki, do Erosa można teraz dojść nie przeprawiając się przez groźnie warczącą rzekę pojazdów. Ruchu, który musiał przyprawiać o zawrót głowy już wtedy, gdy kierujące się do Westminsteru powozy, wyjeżdżając z eleganckiego łuku Regent Street, przecinały trasę omnibusów zdążających od Kensingtonu ku City, nie udało się, oczywiście, opanować.

                Z dwu wielkich wydarzeń na rynku prasowym, komputeryzacja składania gazet koncernu Murdocha wydaje się bardziej udana niż rozpoczęcie druku nowej, kolorowej gazety codziennej Today przez nowicjusza Eddy'ego Shaha. Pan Murdoch zdecydował się zachować dotychczasową postać swych gazet, zmieniając technologię pracy redakcji i zecerni. Przyniosło to kolosalne oszczędności pracy ludzkiej, a więc wyraźne zmniejszenie dotychczasowych kosztów własnych. Jednocześnie niczym nie podrażniono przyzwyczajeń czytelników: gazety wyglądają jak przedtem. Pan Shah postanowił wyzyskać możliwości nowej technologii — w końcu kolor to tylko kilka razy więcej bitów pamięci komputera, trochę droższe monitory na stanowiskach pracy redaktorów i inna maszyna offsetowa, na koszty “ludzkie” kolor nie ma wpływu. Ekonomiczny wynik eksperymentu nie jest jeszcze znany, ale zarówno badania rynku, jak i obserwacja tego, co ludzie czytają w drodze do pracy, zdają się wskazywać na niezbyt entuzjastyczne przyjęcie kolorowego dziennika. Wygląda na to, że po raz nie wiadomo który potwierdza się zasada: korzyści płyną z użycia komputera w dobrze określonym celu; eksploatowanie możliwości techniki tylko dlatego, że są, nie przynosi wielkiego pożytku.
                Z rzeczy najbliższych zainteresowaniom czytelników naszego Biuletynu — oczywiście sprawa Sinclaira. Ani miniony sezon gwiazdkowy, ani rozpoczęcie produkcji Spectrum 128 w Hiszpanii nie uratowały firmy. Na jej losie nie zaważyło nawet to, że Spectrum 128 okazało się nie całkiem zgodne z poprzednimi modelami: wiele ulubionych gier “nie chodzi”. Zdecydowała ekonomika. Zadłużenie sięgnęło 20 mln funtów, a straty w ubiegłym roku — 15 mln. Przed oficjalnym bankructwem uratował Sinclaira Amstrad, kupując podupadłą firmę za nader skromną kwotę 5 mln funtów.
                Firma Amstrad nie jest nie znana na polskim rynku, pisaliśmy o jej powodzeniu i w naszym Biuletynie. Nazwa firmy jest skrótem od Alan Michael Sugar Trading, jej założycielem i szefem jest Alan Michael Sugar, prawnuk polskiego imigranta, który wcale się nazywał się Sugar, ale takie otrzymał nazwisko, bo jedyne, co umiał po angielsku powiedzieć, to “sugar”. Amstrad sprzedaje komputery od dwu lat, przedtem sprzedawał sprzęt elektroniczny domowego użytku (co zresztą nadal z wielkim powodzeniem czyni). Dewizą handlową p. Sugara jest sprzedawać pierwszorzędny towar po przystępnej cenie. Reklamacje kosztują zbyt drogo, zarówno w pieniądzach, jak i utracie zaufania. Komputery Amstrada, produkowane w Korei Południowej, spełniają niezwykle ostre wymagania jakości technologicznej, a przy tym są naprawdę tanie w odniesieniu do dobrze określonego celu użytkowego. Skutek: w roku 1985 Amstrad wyprodukował 750 tysięcy komputerów, co drugi kupiony w Europie system do opracowywania tekstów to Amstrad PCW 8256, zyski firmy w drugim półroczu wyniosły 27,5 mln funtów. Oprócz rynku brytyjskiego, Amstrad jest bardzo popularny w RFN, gdzie występuje pod nazwą Schneider. Ostatnio sprzedaży Amstradów podjęła się wielka sieć domów towarowych Ameryki Północnej, Sears.
                Prasa pełna jest komentarzy analizujących zakup Sinclaira przez Amstrada. Próbuje się znaleźć odpowiedź na pytanie, po co Amstradowi Sinclair z jego długami? Częściowej odpowiedzi udzielił sam p. Sugar oświadczając, że Sinclair ma ustaloną markę na rynku zabawkowym i Amstrad zamierza z niej korzystać, oferując ulepszone komputery rozrywkowe pod nazwą Sinclair. Ponadto nie do pogardzenia jest rynek uzupełnień do Sinclairów już sprzedanych, zwłaszcza bogata kolekcja gier i zabaw napisanych na te komputerki. Poprawiwszy jakość Sinclairów, długo jeszcze będzie można ciągnąć zyski z tego sektora rynku. Oczywiście natychmiast zaprzestaje się produkcji nieudanego komputera QL, a produkcja Spectrum będzie kontynuowana tylko do wykonania podpisanych już zamówień. Mniej więcej od lipca 1986 marka “Sinclair” będzie zdobić zupełnie inne komputerki, produkowane zgodnie z Amstradowskimi normami jakościowymi.
                Na pytanie, czy Amstrad będzie produkować komputery w Wielkiej Brytanii, p. Sugar odpowiada, że chętnie, jeśli znajdzie fabrykę, która podejmie się to robić tak tanio i tak solidnie, jak dotychczasowi dostawcy. (Fabryka Timexa w Dundee przyjęła już wskazane granice kosztów, ale nie może zapewnić jeszcze wymaganej jakości — głównie niezawodności wyrobu.)
                Prasa nie skąpi też nostalgicznych rozważań o tym, jak niewątpliwa pomysłowość i odwaga Sir Clive'a Sinclaira, który de facto stworzył rynek komputerów–zabawek i patronował flirtowi brytyjczyków z domowymi komputerami, musiały ustąpić przed prawami ekonomii, reprezentowanymi przez Alana Sugara, uważającego się za handlowca raczej niż przemysłowca, a już w każdym razie nie za wynalazcę. Odnotujmy to sobie w pamięci: Amstrad nie produkuje ani elementów, ani układów, ani mechanizmów — te kupują na przesyconym rynku koreańskie fabryki. Amstrad nie ma własnych fabryk ani montowni. Amstrad ma natomiast wizję zastosowań i model klienta oraz wie, jakie wymagania kompletacyjne, jakościowe i cenowe musi spełniać udany komputer do tych zastosowań. Amstrad sprzedaje komputery spełniające te wymagania po znacznie niższej cenie niż konkurenci, uwikłani w sprzeczności dążenia do uniwersalizmu. PCW 8256 kosztuje niewiele ponad 1/4 tego, co trzeba zapłacić za funkcjonalnie porównywalny zestaw IBMo–podobny, który co prawda może być używany do innych celów niż opracowywanie tekstów, ale w ogromnej większości przypadków nie jest używany do niczego innego. Setki tysięcy sekretarek mają na biurkach komputery zdolne do wielu ciekawych rzeczy, ale używają ich tylko do wyrafinowanego maszynopisania. Nawiasem powiedziawszy, plotka głosi, że w czerwcu Amstrad wyjdzie na rynek z własną maszyną akceptującą oprogramowanie IBM PC. Podobnie jak wszystkie dotychczasowe Amstrady ma to być komplet z dyskiem, drukarką i monitorem. Mówi się o cenie 400 funtów za maszynę 128K z jednym dyskiem i monochromatycznym ekranem i 500 funtów za wersję 256K z dwoma napędami dysków i kolorowym monitorem. Produkcja — gdzieś na Dalekim Wschodzie — 50 do 100 tysięcy egzemplarzy miesięcznie!
                Jak zwykle na wiosnę, wiele w trawie piszczy. A to, że Acorn — producent słynnego BBC — trzyma się tylko dzięki faktycznej fuzji z Olivetti, a to że Apricot, próbujący stworzyć alternatywę dla IBM PC na rynku amerykańskim poniósł klęskę handlową, która zachwiała wiarę w przyszłość firmy, a to wreszcie, że transputery zostaną nareszcie użyte do budowy rzeczywistej maszyny, która pojawi się na rynku.
                Ze względu na topologię połączeń, na ogół uważa się, że silnie równoległe procesory należy tworzyć w architekturze hipersześciennej. Znośna w przypadku niewielkich konfiguracji (np. osiem transputerów połączonych jak wierzchołki zwykłego sześcianu), hipersześcienna architektura staje się jednak nader kosztowna wtedy, gdy chce się użyć dużej liczby transputerów. (Oszacowany koszt największej wykonalnej konfiguracji, liczącej 16K transputerów, to — bagatelka! — 140 mln funtów.) Brytyjska firma Meiko opracowała jednak inną architekturę, zwaną powierzchniową (Computing Surface), zapewniającą rozsądną topologię połączeń i nie wymagającą takiej regularności geometrycznej, jak architektura hipersześcienna, co pozwala płynnie zwiększać liczbę transputerów w konfiguracji. Trzy eksperymentalne komputery powierzchniowe zainstalowano już w Wielkiej Brytanii, czwarty pojechał do Japonii. Czy przyjmą się na szerszą skalę? — oto pytanie, od odpowiedzi na które może zależeć los producenta transputerów, firmy Inmos. To zaś, czy maszyny powierzchniowe przyjmą się na rynku, będzie, oczywiście, zależało od ich jakości użytkowej, w pierwszym rzędzie — od łatwości programowania. Tu wszyscy liczą na powodzenie języka Occam, stworzonego do programowania silnie równoległych systemów, forsowanego przez firmę Inmos.
                Kółko się zamyka, ale nie bez ciekawego morału: przyszłość firmy produkującej układy cyfrowe uzależniona od powodzenia języka programowania! Jakże daleko odeszliśmy od poglądu, że po to są programiści, żeby “zagospodarowywali” każdą maszynę, choćby nie wiem jak źle była zaprojektowana. Dziś producent elementów finansuje całą kampanię potrzebną na wylansowanie języka programowania i modli się, żeby programiści ten język przyjęli. Sprzęt bowiem jest tani, taniutki, a dobrych programistów brakuje coraz bardziej.
                Z innych ciekawostek wspomnę jeszcze o rzucających się w oczy skutkach zniesienia monopolu w zakresie łączności. Kilka firm konkuruje z British Telecom, spadkobiercą byłego monopolu. I to konkuruje na dobre. Oferują łączność telefoniczną, satelitarno–telefoniczną, kablową, po szklanych włóknach. Linie dzierżawione i komutowane, połączenia kombinowane: w obrębie miejscowości Telecomowskie, między miejscowościami — korzystające z innych, tańszych magistral. Naturalnie, każda firma łącznościowa oferuje transmisję danych: parametry do wyboru, do koloru! Gazety pełne ogłoszeń o telefonach do samochodów. Za bardzo niewygórowaną opłatą tygodniową (powiedzmy, za cenę skromnego obiadu w przeciętniutkiej restauracji) można mieć w samochodzie radiotelefon, z którego daje się korzystać dokładnie tak, jak z aparatu zainstalowanego w domu czy firmie. Poczta elektroniczna, transmisja wszelkiego rodzaju danych i sprawozdań z przenośnego komputera w czasie jazdy z A do B — to już zjawisko normalne i wcale nie takie drogie.
                Oczywiście wszystko to wymaga ogromnego zaplecza informatycznego łączności. Firmy sprzedające usługi łącznościowe należą do najlepszych klientów przemysłu software'owego. Nowego oprogramowania użytkowego potrzeba tyle, że bez odpowiedniego oprogramowania narzędziowego nie da się go wykonać. Przemysł telekomunikacyjny dysponuje niezłymi zespołami programistów aplikacyjnych, ale współczesne oprogramowanie narzędziowe to tak wyspecjalizowany i trudny dział software'u, że jest on praktycznie wyłączną domeną dobrych firm programistycznych, przed którymi rysuje się coraz bardziej zachęcająca przyszłość.
                Choć więc wiosna tego roku skąpi dni ciepłych i pogodnych, z twarzy mych londyńskich kolegów–programistów promieniuje zadowolenie. Są zamówienia, wielkie, wielomilionowe kontrakty z przemysłu; są państwowe i międzynarodowe programy rozwojowe, szczodrze finansujące rozwój badań, zakup najnowszego sprzętu, budowę nowych pomieszczeń dla intensywnie powiększanych wydziałów i instytutów informatyki. Koledzy w uczelniach martwią się tylko jednym: jak sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na wykształconych inżynierów oprogramowania nie obniżając standardu kształcenia. No i jeszcze tym, jak obdzielić swym czasem zajęcia dydaktyczne, pracę badawczą i lukratywne doradztwa, o które dobijają się pierwsze potęgi przemysłowe, banki, towarzystwa ubezpieczeniowe, jednym słowem wszyscy, którzy w naprawdę wielkim tempie przechodzą na nową technologię pracy.
Władysław M. Turski
19 kwietnia 1986 r.
Archiwum PTI Ewa Łukasik ( elukasik@cs.put.poznan.pl) Grzegorz Przybył ( grzegorz.przybyl@wp.pl ) www.pti.org.pl Kontakt PTI ( pti@pti.org.pl )
Tutorial


Tutorial

Wyszukiwanie

Całość
tylko prodialog
tylko biuletyny
tylko konferencje
tylko multimedia
tylko sprawozdania
tylko uchwały
tylko zawody
tylko zjazdy
pozostałe treści

Rodzaj przeszukiwania
Słowa kluczowe
Pełen tekst

pelen zakres dat
ograniczony zakres
od:

do:




Kontakty

Instytut Informatyki

Polskie Towarzystwo Informatyczne

Nasz Skrzynka Pocztowa

+ - D A