Polskie Towarzystwo Informatyczne
NUMER ARCHIWALNY:     5-6 / 47 -48 rok V | maj-czerwiec 1986
Archiwum
Menu chronologiczne Menu tematyczne


Polskie Towarzystwo Informatyczne

List do redakcji
 
                Ogłoszenie Stanowiska Prezydium PTI w sprawie wprowadzania elementów informatyki do szkolnictwa średniego i podstawowego wywołało różne reakcje. Niektórzy członkowie PTI poczuli się do jeszcze większego usztywnienia swoich stanowisk, inni zaś, raczej spoza kręgu sympatyków PTI, kpiąco podsumowali twarde wymagania stawiane przez Towarzystwo słowami “to wam z PTI nie wolno nawet dotykać Spectrum?” Przykładami pierwszego rodzaju reakcji są wypowiedzi kol. W. Iszkowskiego w Biuletynie PTI nr 9, 1985 i kol. P. Cofty, tamże, nr 10, 1985. Niektóre fragmenty tych wypowiedzi są dyskusyjne, pragnę więc dorzucić swoje zdanie na ich temat.
                Zacznę od pierwszej i spróbuję uzasadnić tezę dającą się streścić słowami: polskie litery w komentarzach i ewentualnie w identyfikatorach zmiennych — tak, polskie słowa kluczowe w językach programowania — nie.
                Pierwszy argument: Ucząc posługiwania się językiem programowania, w którym występują elementy języka angielskiego (takie jak słowa, zwroty, równoważniki zdań lub nawet całe zdania), nie należy zapominać, że jedną z najistotniejszych cech takiego języka jest “czytelność” tworzonego w nim oprogramowania — zarówno dla użytkowników, jak i dla osób, które będą tylko jego “czytelnikami”. Nic więc dziwnego, że do dzisiaj nie było poważniejszych prób spolszczenia żadnego z wyższego poziomu języków programowania. Nie wykluczyło to jednak języka polskiego z komentarzy, napisów, komentarzy błędów, chociaż te pierwsze są na ogół zgodne z językiem pracy, w której jest zamieszczony algorytm. Nawet bez specjalnej czcionki wszystkie polskie litery można złożyć z liter alfabetu łacińskiego i znaków, które są w zestawie ASCII, i tak też od lat czyni wielu programistów.
                Drugi argument: Pozycja języka angielskiego w informatyce jest niezagrożona. Łatwo przewidzieć, że zastępowanie języka angielskiego na krajowym gruncie językiem polskim doprowadzi do zastąpienia angielskiego żargonu informatycznego — polskim. Obstaję przy tym pierwszym złu, a minimalizację jego skutków można osiągnąć opracowując polskie odpowiedniki słów kluczowych i zalecając ich stosowanie w mowie (nawet pisząc ich angielskie oryginały) i w piśmie (poza programami). Dzięki temu będzie można przekazać uczniom właściwe tłumaczenia (a więc i znaczenia) słów kluczowych, wzbogacić ich słownictwo języka angielskiego (z którym nie jest najlepiej wśród informatyków) i jednocześnie uniknąć jeszcze jednego żargonu.
                Trzeci argument: Informatyka dla uczniów nie powinna różnić się od profesjonalnej. A jeśli nawet taki podział istnieje, to tym bardziej szkoły powinny stać się właśnie tym miejscem, gdzie w umiejętny sposób będzie można uczyć właściwego posługiwania się językiem polskim w połączeniu z elementami języka angielskiego i jego żargonem informatycznym. W tym upatruję jeszcze jedną rolę informatyki w szkole.
                Wątpliwość jako czwarty argument: Kiedy może zostać opracowany znormalizowany układ klawiszy (klawiatura) zawierający polski alfabet, tak aby producenci sprzętu mogli posłużyć się jednym i tym samym standardem? Stosowanie spolszczonych języków programowania bez możliwości używania polskich liter będzie tylko półśrodkiem, jeśli nie większym złem niż język angielski lub nawet jego żargon. Pojawienie się zaś kilku rozwiązań może wprowadzić więcej zamieszania niż pożytku. Komputery, a wraz nimi języki programowania, przywędrowały do Polski na początku lat sześćdziesiątych i do dzisiaj nie opracowano żadnej normy układu klawiszy z alfabetem polskim i innymi niezbędnymi znakami. Przypuszczam, że jest to zadanie trudne do wykonania bez drastycznego okrojenia zbioru innych znaków, które będą musiały być zastąpione polskimi literami. Ale czy wtedy np. “ć” zamiast “!” będzie wyglądać bardziej po Polsku niż słoneczko zamiast dolara?
                Głos kol. Cofty przeciwko produktom firmy Sinclaira nie uwzględnia sytuacji na krajowym rynku komputerowym, zarówno obecnej, jak i w najbliższej przyszłości. Ograniczę swoje uwagi do terenu szkół i uczelni.
                W ostatnich dwóch latach obserwowano niemal wykładniczy wzrost liczby uczniów i studentów zainteresowanych mikrokomputerami. Ostatnie zaś miesiące przyniosły kilka oficjalnych aktów będących wynikiem prac zmierzających do ukierunkowania tych zainteresowań i ujęcia w pewne ramy działalności organizacyjnej. Do najważniejszych można zaliczyć propozycje programu nauczania elementów informatyki jako przedmiotu fakultatywnego, (patrz Biuletyn PTI nr 11, 1985) oraz projekt programu studium podyplomowego dla nauczycieli elementów informatyki. Dokumenty te opracował zespół, który uzyskał aprobatę PTI, zapewne więc zostały w nich uwzględnione opinie zawarte w Stanowisku. Programy przyjęło Ministerstwo do realizacji w szkołach. Jednego tylko jest brak w tych dokumentach: z jakim sprzętem organizatorzy tych zajęć mają przeskoczyć poprzeczkę podniesioną przez Towarzystwo? Spełnienie wszystkich wymagań jest niemożliwe i wątpię, czy jest osoba na jakimkolwiek szczeblu hierarchii decydentów, która byłaby w stanie podać przynajmniej przybliżony termin rozpoczęcia masowej produkcji mikrokomputerów spełniających wszystkie wymagania sformułowane w programach.
                Na szczęście, sytuacja nie jest aż tak tragiczna. Wymagania dotyczące sprzętu, który ma zapewnić realizację zaproponowanych programów nauczania, spełniają urządzenia uboższe, ale za to dostępne. Tymi mikrokomputerami są ZX Spectrum, które przeważają zarówno w rękach prywatnych, jak i w wyposażeniu instytucji.
                Przytoczę kilka lokalnych przykładów działalności. Wiele instytucji naukowych i usługowych we Wrocławiu udostępnia swoje laboratoria mikrokomputerowe, wyposażone w 5 do 12 stanowisk z mikrokomputerami ZX Spectrum, użytkownikom spoza swojej załogi, zwłaszcza zaś dzieciom i młodzieży. Akcję “Wakacje z komputerem”, zorganizowaną przez Politechnikę Wrocławską, opisał szczegółowo kol. Z. Mazur w Biuletynie PTI nr 11 i 12, 1985. Chciałbym w tym miejscu uzupełnić podane tam informacje. W bieżącym roku akademickim Instytut Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego w swoim laboratorium mikrokomputerowym (wyposażonym w 10 zestawów mikrokomputera ZX Spectrum) rozpoczął lekcje na temat elementów informatyki w pięciu klasach III Liceum Ogólnokształcącego. Realizowany program pokrywa się z zaproponowanym przez Towarzystwo i zatwierdzonym przez Ministerstwo. Podstawowym językiem nauczania jest Logo, nie ma więc racji kol. Mazur pisząc, że język ten jest prawie nieznany młodzieży szkolnej w środowisku wrocławskim. W najbliższym semestrze rozpocznie swoją działalność także Studium Podyplomowe dla nauczycieli.
                Wypada tutaj dodać, że współpraca Instytutu Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego z III Liceum Ogólnokształcącym ma już ponad dwudziestoletnią tradycję. Pierwsze regularne zajęcia z informatyki (a dokładniej — z programowania i obsługi Elliota 803, jednej z trzech pierwszych maszyn cyfrowych w Polsce) odbywały się w III Liceum Ogólnokształcącym już w roku szkolnym 1964/65 i były prowadzone przez pracowników Katedry Metod Numerycznych Instytutu Matematyki Uniwersytetu Wrocławskiego, która przerodziła się później w obecny Instytut Informatyki.
                Według kol. Cofty, wyżej opisaną działalność w naszym środowisku należałoby nazwać pseudoinformatyzacją, w przeciwieństwie do dobrej informatyki, na dobrym sprzęcie i z solidnie wykonanym oprogramowaniem. Pomijam subiektywność tych określeń: wielu osobom mikrokomputer ZX Spectrum umożliwia jednak propagowanie dobrej (mikro)informatyki i tworzenie oprogramowania na potrzeby dydaktyki. Wychodzą przy tym z założenia, że jeśli już teraz nie zaczniemy robić przymiarek do jeszcze lepszej informatyki na tym sprzęcie, który jest powszechnie dostępny, to nie doczekamy się ani informatyki na wysokim poziomie, ani solidnie wykonanego oprogramowania, ani dobrego i powszechnie dostępnego sprzętu, którego jeszcze nie widać nawet na horyzoncie. Taką konieczność dostrzeżono jednak formułując Stanowisko, które dopuszcza działania w stanie przejściowym.
                Koszty, o których pisze kol. Cofta, są jednak tak niewielkie (mam tutaj na myśli instytucje pozaszkolne) w porównaniu ze znaczeniem osiąganych efektów, że dżentelmeni nie powinni o nich ani pisać, ani tym bardziej używać ich jako argumentu w dyskusji. Nie są to na pewno pieniądze wyrzucone, a czas — stracony.

Maciej M. Sysło

Archiwum PTI Ewa Łukasik ( elukasik@cs.put.poznan.pl) Grzegorz Przybył ( grzegorz.przybyl@wp.pl ) www.pti.org.pl Kontakt PTI ( pti@pti.org.pl )
Tutorial


Tutorial

Wyszukiwanie

Całość
tylko prodialog
tylko biuletyny
tylko konferencje
tylko multimedia
tylko sprawozdania
tylko uchwały
tylko zawody
tylko zjazdy
pozostałe treści

Rodzaj przeszukiwania
Słowa kluczowe
Pełen tekst

pelen zakres dat
ograniczony zakres
od:

do:




Kontakty

Instytut Informatyki

Polskie Towarzystwo Informatyczne

Nasz Skrzynka Pocztowa

+ - D A