Polskie Towarzystwo Informatyczne
NUMER ARCHIWALNY:     7-8 / 13-14 rok II | lipiec-sierpień 1983
Archiwum
Menu chronologiczne Menu tematyczne


Polskie Towarzystwo Informatyczne

Historia prawdziwa, bez morału
 
                Pan X zatrudniony w firmie programistycznej A wymyślił specjalistyczny język programowania SP i opracował dlań translator na popularną maszynę M. Firma A sprzedawała kopie tego translatora, który będziemy nazywać SPM, z zastrzeżeniem, że nabywcy nie przysługuje prawo włączania go do innych pakietów i systemów, ani też — oczywiście — prawo odpłatnej lub bezpłatnej redystrybucji. Pan X, pracując w firmie A, zobowiązał się na piśmie, do dochowania tajemnicy zawodowej i do nieudostępniania swoich opracowań wykonanych dla firmy A ani innym firmom, ani bezpośrednio klientom.
                Po pewnym czasie pan X opuścił firmę A i założył własną, B, w której też objął stanowisko głównego programisty. Po odejściu pana X, w firmie A opracowano podobny język programowania SP1 i rozpoczęto prace nad budową translatora na te same maszyny M. Ponieważ język ŚP1 był jednak ambitniejszy niż SP, mimo zastosowania wielu fragmentów translatora SPM, translator SP1M nie został przygotowany tak szybko, jak by tego chciało kierownictwo firmy A. Ale że język SP1 był już rozreklamowany, potencjalni klienci zaczęli szukać innych dostawców translatora SP1M. Firmie B udało się taki translator wykonać i — pod nazwą SSP1M — wprowadzić na rynek.
                Firma A wystąpiła do sądu, twierdząc że pan X nie dochował warunków umowy, popełnił plagiat i w ogóle nadużył zaufania. Ponieważ zanosiło się na długi proces poprzedzony jeszcze dłuższym okresem gromadzenia dowodów, ekspertyz itp., firma A wniosła o wydanie tymczasowego zakazu rozpowszechniania translatora SSP1M.
                Domyślny czytelnik wywnioskował zapewne — i ma rację! — że firmie A wcale nie chodzi o wygranie procesu (aczkolwiek to jej pewnie nie zmartwi), lecz właśnie o zapobieżenie rozpowszechnianiu translatora SSP1M, konkurencyjnego wobec ich własnego, choć jeszcze nie całkiem gotowego SP1M. Zauważmy, że popyt na ten typ translatorów został rozbudzony (przedwczesnym?) opublikowaniem języka SP1.
                Odłóżmy na stronę rozważania o etyce handlowej firm. Sąd na pewno dojdzie do tego, co bystry czytelnik zauważyć raczył, a już z pewnością podpowiedzą mu to eksperci sądowi, jeśli nawet nie wytkną rzecznicy firmy B. Decyzja w tej mierze nie ma nic wspólnego ze specyfiką sprawy — w tym sensie że nie zależy ona od informatycznej lub zgoła programistycznej natury przedmiotu sporu.
                Zastanówmy się jednak nad kilkoma problemami etyki zawodowej. Czy pan X rzeczywiście naruszył przyjęte zobowiązania? Załóżmy że‚ odchodząc z firmy A nie zabrał z sobą żadnych notatek ani taśm magnetycznych. Załóżmy że translator SSP1M wymyślił i napisał “od nowa”. Czy firma A może mu zabronić korzystać przez resztę życia z tych samych pomysłów, z których korzystał przy pisaniu translatora SPM stanowiącego własność firmy A? Czy można się spodziewać, że programista zapomni jak rozwiązywał podobne zadanie w przeszłości? Że zmieni swój styl, swoje podejście? A jeśli nie, to czy kontrakty programistów mają być dożywotnimi cyrografami?
                A czy cokolwiek zmieniłoby się, gdyby pan X korzystał z notatek? A jeśli by notatki miały postać zapisu na taśmie magnetycznej?
                Co jest właściwie przedmiotem ochrony: program w postaci napisanej (w tym przypadku translator SPM) czy metoda jego budowy? Czy zmienimy zdanie w tej sprawie, jeśli się okaże, że metoda zawsze prowadzi do jednakowych wyników (w jednakowej sytuacji)? A jeśli sama metoda zostanie zaprogramowana?
                W końcu SSP1M różni się od SPM i, zapewne, będzie się różnić od SP1M. Jaki stopień różnicy uwalnia od zarzutu plagiatu? Czym tę różnicę mierzyć? A co będzie, jeśli programy “różnią” się nazewnictwem zmiennych, procedur itp.?
                A jak — pominąwszy kłódki i kasy pancerne — firmy programistyczne mają bronić swych interesów? Jak pogodzić ochronę interesów firm, programistów i — zbożne przecież — dążenie do rozpowszechniania dorobku programistycznego?
                Szczerze powiedziawszy, nie znam odpowiedzi na te i podobne pytania. Łudziłby się jednak ten, kto by sądził; że długo jeszcze będziemy mogli udawać, że mają one akademicki tylko charakter.
                Firma A wydała na przygotowanie powództwa kilkadziesiąt tysięcy funtów szterlingów, firma B — na przygotowanie obrony — mniej więcej tyle samo. Jakikolwiek zapadnie wyrok, koszta wzrosną zapewne do pół miliona.
Władysław M. Turski
Archiwum PTI Ewa Łukasik ( elukasik@cs.put.poznan.pl) Grzegorz Przybył ( grzegorz.przybyl@wp.pl ) www.pti.org.pl Kontakt PTI ( pti@pti.org.pl )
Tutorial


Tutorial

Wyszukiwanie

Całość
tylko prodialog
tylko biuletyny
tylko konferencje
tylko multimedia
tylko sprawozdania
tylko uchwały
tylko zawody
tylko zjazdy
pozostałe treści

Rodzaj przeszukiwania
Słowa kluczowe
Pełen tekst

pelen zakres dat
ograniczony zakres
od:

do:




Kontakty

Instytut Informatyki

Polskie Towarzystwo Informatyczne

Nasz Skrzynka Pocztowa

+ - D A