Nasza “Wielka Pardubicka”
1. Jak Karol Wielki umiem się podpisać i lubię przysłuchiwać się rozmowom uczonych mężów, dlatego pobyty na trzech kolejnych Jesiennych Szkołach PTI są dla mnie — poza wieloma, opisanymi gdzie indziej korzyściami — po prostu wielką przyjemnością.
2. Siedzę więc bardzo wygodnie na Trzeciej Jesiennej, słucham o Współczesnych Kierunkach Rozwoju Informatyki. Chwilami P. T. Wykładowcom sznurek od mikrofonu chytrze układa się na szyi w antenkę i wszystko wygląda jeszcze ładniej, bo oto ja, oślepła od pracy programistka, widzę P. T. Gości z Marsa…
3. W Rydzynie podczas Pierwszej Jesiennej (pierwsza edycja, nie było harmonijki ustnej, ale było cieplej…) siedziałam pod żyrandolem w sali balowej, bardzo stara i bardzo znużona. Kilka tygodni wcześniej odeszłam z “Zeto”. Było to moje pierwsze ulubione miejsce pracy. Nauczyłam się wiele. Miałam szczęście pracować ze wspaniałymi ludźmi, w sympatycznej atmosferze. Muszę jednak wyznać, że — pisząc przez lata programy w Cobolu na Odrę — byłam jak marny stolarz, który, za karę, przez całe życie robi tylko jeden prosty rodzaj krzesła…
Podczas halnego owczarek podhalański mojego przyjaciela biegł w najbardziej południowy kraniec ogrodu i tęsknie wdychał wiatr…
Studiowałam matematykę na Uniwersytecie Wrocławskim. Myślę, że gdy wielu matematyków, rzuconych gdzieś tam przez życie, zobaczy wzór matematyczny lub usłyszy takie proste, piękne zdanie: “… niech A i B będą oznaczały dowolne zbiory…”, tęskni podobnie jak ten owczarek…
4. W zeszłym roku w Mrągowie znałam już CP/M i pierwsze programy na Elwro–523 miałam za sobą. Nie wiedziałam jeszcze, że najgorsze przed nami, że oczka nas będą bolały, paluszki puchły, pamięci będzie zawsze mało, a tego, co na dyskietce zapiszemy na jednej maszynie, często nie odczytamy potem ani na tej samej, ani na innej. Nie ma jednak sytuacji bez wyjścia. Można było włożyć rękawiczkę, wysunąć kieszeń z dyskiem i zwalniając. ręką obroty — odzyskać choć część programu. Najczęściej były to potem programy dla naszych maluchów: “…GOGOGOTOTO…”. Można było przepisywać wszystko od nowa albo czekać, że przyjdzie taki dzień i da się wszystko odczytać. Tylko za długo czekać nie mogliśmy, bo Klient czekał i miał prawo nie rozumieć, dlaczego to aż tak..
5. Na Trzeciej Jesiennej siedzę sobie wygodnie… Coraz więcej Klientów ma IBM–y. DOS, baza danych, język C… — co to dla nas…
Urodziłam się w dzień po załamaniu się obrony Helu. Coraz mi trudniej nadążać za moimi starannie wykształconymi, zdolnymi i piekielnie pracowitymi Koleżankami i Kolegami. Pozostaje tylko prosić Ich pokornie, żeby rozkaz o przejściu na inny język programowania docierał do mnie kilka godzin wcześniej i żebym wiedziała, za ile godzin program ma być gotowy, i żeby w tym czasie nie zmieniano rozkazów…
6. Siedzę wygodnie na Trzeciej Jesiennej Szkole PTI w Mrągowie. Jestem pewna, że nasi Klienci będą mieli do swoich. IBM–ów twarde dyski i będzie nam łatwiej, i ciekawiej, i wcześniej niż w kwietniu 88 będziemy pracować pod Unixem.
7. Najbardziej cieszy mnie duża liczba młodych uczestników Szkoły. Oczywiście wszyscy P. T. Wykładowcy byli piękni i młodzi, ale z wyjątkową przyjemnością słuchałam wykładów Panów Włodzimierza Grudzińskiego i Stefana Sokołowskiego. życzę Im pięknych karier naukowych i wiele zdrowia.
8. Lubię być programistą. Kiedy zaczynam robić nowy program, czuję się jak koń wyścigowy na starcie. Może się jednak zdarzyć, że już niewiele programów przede mną: Dlatego po powrocie z Mrągowa, nie zaniedbując zawodowych obowiązków, przystąpię do budowania lektyki. Takiej, jaką w “Czterech porach roku” pokazali Kondratiukowie. Ozdobię ją wielu pięknymi piórkami i może nawet koledzy “zorganizują” mi jakąś zgrabną, do niczego nie przyłączoną klawiaturę, żebym miała wrażenie, że jeszcze pracuję i na coś mam wpływ… I może spotkamy się na Kolejnej Jesiennej Szkole PTI i będzie jeszcze milej, bo przecież MŁODZIEŻ ROŚNIE!
Lidia Potiszilowa
Spółdzielnia “Infopat”, Opole
P. S. Nie byłaby to relacja kobiety, gdyby nie było w niej o modzie. Pierwsze miejsce przyznaję temu brązowemu męskiemu kapeluszowi z literką “M” na przodzie.
L.P.
Po pierwsze: redaktor biuletynu nie byłby kobietą, gdyby SWEGO pierwszego miejsca nie przyznał w Mrągowie czarnemu szaliczkowi. Po drugie: redaktor biuletynu pozwala sobie zwrócić uwagę na bezsporny fakt, że — jak dotychczas — wszystkie (dwie) relacje ze szkół PTI pisały tylko panie. A gdzie Wasze głosy, Koledzy–Informatycy? Wzywamy Was i na polu “Wielkiej Pardubickiej” do twórczego współzawodnictwa!