Polskie Towarzystwo Informatyczne
NUMER ARCHIWALNY:     2 / 56 rok VI | luty 1987
Archiwum
Menu chronologiczne Menu tematyczne


Polskie Towarzystwo Informatyczne

Nasza “Wielka Pardubicka”
 
1.     Jak Karol Wielki umiem się podpisać i lubię przysłuchiwać się rozmowom uczonych mężów, dlatego pobyty na trzech kolejnych Jesiennych Szkołach PTI są dla mnie — poza wieloma, opisanymi gdzie indziej korzyściami — po prostu wielką przyjemnością.
2.     Siedzę więc bardzo wygodnie na Trzeciej Jesiennej, słucham o Współczesnych Kierunkach Rozwoju Informatyki. Chwilami P. T. Wykładowcom sznurek od mikrofonu chytrze układa się na szyi w antenkę i wszystko wygląda jeszcze ładniej, bo oto ja, oślepła od pracy programistka, widzę P. T. Gości z Marsa…
3.     W Rydzynie podczas Pierwszej Jesiennej (pierwsza edycja, nie było harmonijki ustnej, ale było cieplej…) siedziałam pod żyrandolem w sali balowej, bardzo stara i bardzo znużona. Kilka tygodni wcześniej odeszłam z “Zeto”. Było to moje pierwsze ulubione miejsce pracy. Nauczyłam się wiele. Miałam szczęście pracować ze wspaniałymi ludźmi, w sympatycznej atmosferze. Muszę jednak wyznać, że — pisząc przez lata programy w Cobolu na Odrę — byłam jak marny stolarz, który, za karę, przez całe życie robi tylko jeden prosty rodzaj krzesła…
Podczas halnego owczarek podhalański mojego przyjaciela biegł w najbardziej południowy kraniec ogrodu i tęsknie wdychał wiatr…
Studiowałam matematykę na Uniwersytecie Wrocławskim. Myślę, że gdy wielu matematyków, rzuconych gdzieś tam przez życie, zobaczy wzór matematyczny lub usłyszy takie proste, piękne zdanie: “… niech A i B będą oznaczały dowolne zbiory…”, tęskni podobnie jak ten owczarek…
4.     W zeszłym roku w Mrągowie znałam już CP/M i pierwsze programy na Elwro–523 miałam za sobą. Nie wiedziałam jeszcze, że najgorsze przed nami, że oczka nas będą bolały, paluszki puchły, pamięci będzie zawsze mało, a tego, co na dyskietce zapiszemy na jednej maszynie, często nie odczytamy potem ani na tej samej, ani na innej. Nie ma jednak sytuacji bez wyjścia. Można było włożyć rękawiczkę, wysunąć kieszeń z dyskiem i zwalniając. ręką obroty — odzyskać choć część programu. Najczęściej były to potem programy dla naszych maluchów: “…GOGOGOTOTO…”. Można było przepisywać wszystko od nowa albo czekać, że przyjdzie taki dzień i da się wszystko odczytać. Tylko za długo czekać nie mogliśmy, bo Klient czekał i miał prawo nie rozumieć, dlaczego to aż tak..
5.     Na Trzeciej Jesiennej siedzę sobie wygodnie… Coraz więcej Klientów ma IBM–y. DOS, baza danych, język C… — co to dla nas…
Urodziłam się w dzień po załamaniu się obrony Helu. Coraz mi trudniej nadążać za moimi starannie wykształconymi, zdolnymi i piekielnie pracowitymi Koleżankami i Kolegami. Pozostaje tylko prosić Ich pokornie, żeby rozkaz o przejściu na inny język programowania docierał do mnie kilka godzin wcześniej i żebym wiedziała, za ile godzin program ma być gotowy, i żeby w tym czasie nie zmieniano rozkazów…
6.     Siedzę wygodnie na Trzeciej Jesiennej Szkole PTI w Mrągowie. Jestem pewna, że nasi Klienci będą mieli do swoich. IBM–ów twarde dyski i będzie nam łatwiej, i ciekawiej, i wcześniej niż w kwietniu 88 będziemy pracować pod Unixem.
7.     Najbardziej cieszy mnie duża liczba młodych uczestników Szkoły. Oczywiście wszyscy P. T. Wykładowcy byli piękni i młodzi, ale z wyjątkową przyjemnością słuchałam wykładów Panów Włodzimierza Grudzińskiego i Stefana Sokołowskiego. życzę Im pięknych karier naukowych i wiele zdrowia.
8.     Lubię być programistą. Kiedy zaczynam robić nowy program, czuję się jak koń wyścigowy na starcie. Może się jednak zdarzyć, że już niewiele programów przede mną: Dlatego po powrocie z Mrągowa, nie zaniedbując zawodowych obowiązków, przystąpię do budowania lektyki. Takiej, jaką w “Czterech porach roku” pokazali Kondratiukowie. Ozdobię ją wielu pięknymi piórkami i może nawet koledzy “zorganizują” mi jakąś zgrabną, do niczego nie przyłączoną klawiaturę, żebym miała wrażenie, że jeszcze pracuję i na coś mam wpływ… I może spotkamy się na Kolejnej Jesiennej Szkole PTI i będzie jeszcze milej, bo przecież MŁODZIEŻ ROŚNIE!

Lidia Potiszilowa

Spółdzielnia “Infopat”, Opole
 
                P. S. Nie byłaby to relacja kobiety, gdyby nie było w niej o modzie. Pierwsze miejsce przyznaję temu brązowemu męskiemu kapeluszowi z literką “M” na przodzie.
L.P.
 

                Po pierwsze: redaktor biuletynu nie byłby kobietą, gdyby SWEGO pierwszego miejsca nie przyznał w Mrągowie czarnemu szaliczkowi. Po drugie: redaktor biuletynu pozwala sobie zwrócić uwagę na bezsporny fakt, że — jak dotychczas — wszystkie (dwie) relacje ze szkół PTI pisały tylko panie. A gdzie Wasze głosy, Koledzy–Informatycy? Wzywamy Was i na polu “Wielkiej Pardubickiej” do twórczego współzawodnictwa!

Archiwum PTI Ewa Łukasik ( elukasik@cs.put.poznan.pl) Grzegorz Przybył ( grzegorz.przybyl@wp.pl ) www.pti.org.pl Kontakt PTI ( pti@pti.org.pl )
Tutorial


Tutorial

Wyszukiwanie

Całość
tylko prodialog
tylko biuletyny
tylko konferencje
tylko multimedia
tylko sprawozdania
tylko uchwały
tylko zawody
tylko zjazdy
pozostałe treści

Rodzaj przeszukiwania
Słowa kluczowe
Pełen tekst

pelen zakres dat
ograniczony zakres
od:

do:




Kontakty

Instytut Informatyki

Polskie Towarzystwo Informatyczne

Nasz Skrzynka Pocztowa

+ - D A